Siedziała sama ze wspomnieniami. Nie
wiedziała, cóż począć. Kiedyś na taki stan pomagało jej
posłuchanie piosenek ukochanego zespołu. Jednak te czasy minęły.
Od dawna miała w odtwarzaczu kompletnie innych wokalistów. Prawdę
powiedziawszy, nie pamiętała nawet, ile lat temu ostatni raz ich
słuchała. On był jej pierwszą miłością. Platoniczną, ale
jednak. Czy możliwym więc było, by jego czarujący głos przestał
działać? Nie, to się nie zdarza. Włączyła więc nieśmiało
pierwszy utwór. Przeniosła się w czasie? Chyba tak. Jej dawna
dusza romantyczki zaczęła przejmować kontrolę. Uspokoiła się,
przestała analizować problemy, cała reszta świata po prostu
zniknęła.
Trwało to kilka dni. Prawie jak w
letargu, zamknięta na świat. Pewna tajemnicza siła kazała jej
jednak się wyrwać z tego stanu. Podeszła do szafy i założyła
najmroczniejsze ubranie jakie miała – a czasy, kiedy tylko takie
posiadała, minęły już dawno. Zabrała torebkę, złapała za
kluczyki i wyszła z domu. Nie wiedziała, gdzie chce się znaleźć.
Siadła za kierownicę i z piskiem opon ruszyła. Autostrada nocą,
na liczniku 150km/h, a w jej głowie nadal brak celu podróży.
Kolejny zjazd okazał się być idealną okazją do zmiany trasy. Z
oddali było widać pięknie oświetlony hotel. Postanowiła, że tam
zakończy podróż. Na parkingu było dziwnie pusto. Weszła do
hotelu. Tuż obok drzwi, nad którymi widniał wielki napis
'recepcja', mieścił się mały całodobowy sklepik. Dokonała w nim
zakupu wina, poprosiła od razu o otwarcie (nie miała ze sobą
korkociągu, by zrobić to później), po czym weszła do sali obok z
otwartą już butelką. Recepcjonista spojrzał na nią z
przerażeniem. Gdy podeszła i poprosiła o pokój, usłyszała tylko
ciche „wyleją mnie za to... ale nie mogę pozwolić Pani prowadzić
po alkoholu, więc nie mam wyjścia. Drugie piętro, ostatnie drzwi
po lewej.”. Nie bardzo ją obchodziło, co miał znaczyć ten tekst
– ważne, że dostała klucz do pokoju.
Siedziała na łóżku dobre dwie
godziny sącząc lampkę wina. Skusiło ją jednak piękno nieba
okrytego gwiazdami. Wyszła więc na balkon, zabierając ze sobą
całą butelkę trunku. Usiadła na poręczy, co z daleka mogło
wyglądać jak przygotowania do samobójczego skoku. Nie to było
jednak w jej zamiarze. Muzyka puszczona najgłośniej jak się da w
jej słuchawkach sprawiła, że kobieta nie słyszała krzyków do
niej skierowanych. Wzięła porządny łyk z butelki, a następnie
spojrzała na ziemię. W tym momencie jednak poczuła, że ktoś ją
złapał starając się oddalić ją od poręczy. Zdjęła od razu
słuchawki z uszu i spojrzała na tajemniczą osobę. Postawił ją w
końcu. Jego brązowe oczy...Znała je od dawna. Osłupiała, gdy
dotarło do niej, kto stoi przed nią. Był to Bill Kaulitz.
- Nic Ci nie jest? Czemu chciałaś to zrobić? Co się stało?
- J-ja? Co chciałam zrobić? Siedziałam tylko rozmyślając o życiu, gdy Ty rzuciłeś się na mnie jak szalony. Powinnam więc się spytać raczej, co Tobie odbiło?!
- Krzyczałem do Ciebie, byś nie skakała i oddaliła się od poręczy, a Ty nawet na mnie nie spojrzałaś! Patrzyłaś za to na dół, więc co miałem zrobić?! Czekać aż popełnisz samobójstwo? Nie wybaczyłbym sobie nigdy, gdybym Cię nie uratował!
- Och, dziękuję wybawco! Jak jednak widzisz, do samobója mi daleko, chciałam po prostu napić się w spokoju wina słuchając przy tym... Ciebie?
- Skoro mnie słuchałaś, to czemu nie zareagowałaś?!
- Moron... Jak widzisz, miałam na uszach słuchawki. Słuchałam Twoich utworów. Przykro mi bardzo, ale zlewałeś się z piosenką.
- Zmieniając temat, jak się tu dostałaś?
- Przez drzwi balkonowe?
- Nie o tym mówię. Zarezerwowałem hotel dla siebie, nikogo innego mieli nie wpuszczać.
- Hmm... to by wyjaśniało, skąd to dziwne zachowanie recepcjonisty...
Opowiedziała historię znalezienia się
tutaj, po czym oboje postanowili wejść do pokoju. Usiedli na łóżku
i rozmawiali do czasu skończenia się trunku. Wybrali się po
kolejny, jednak zanim wrócili z nim do pokoju, poszli popływać w
basenie. Był to spontaniczny pomysł Billa, którego skutkiem był
powrót w całkowicie mokrych ubraniach. Zdjęli więc wszystko, po
czym nałożyli na siebie ręczniki odpowiednio je zawiązując.
Rozpoczęli kolejną butelkę wina, rozmawiali, niekiedy żartowali.
W pewnym momencie kobieta, próbując się powstrzymać od śmiechu,
upuściła trochę wina z ust. Czerwień ta spłynęła po całej
szyi.
- Widzisz, co teraz mam przez Ciebie żartownisiu? Idę to zmyć, a Ty w tym czasie napełnij mój kieliszek.
- Mam lepszy pomysł...
W tym momencie Bill zbliżył się do
niej i zlizał delikatnie niechciany napój z ciała zaczynając od
szyi, a kończąc przy ustach. Spojrzeli sobie głęboko w oczy.
Gorący pocałunek napełnił ich namiętnością. Niespodziewanie
zerwał z niej ręcznik i wylał na jej ciało lampkę wina. Miał
wówczas powód, by kontynuować poznawanie językiem jej ciała. Z
wiaderka do schładzania butelki, zabrał kilka kostek lodu i zaczął
ją nimi pieścić. Wariowała z rozkoszy. Pragnęła zaspokojenia.
Gdy tylko lód się roztopił, a resztki wina zostały usunięte z
jej nagiego ciała, palce Billa rozpoczęły zabawę. Poszukiwanie
punktu G nie było jednak takie trudne, odpowiednie ruchy oraz ich
moc poskutkowały już po krótkiej chwili. Orgazm jaki jej dał był
tak mocny, że przez pewien czas nie mogła złapać tchu. Wróciwszy
do świata żywych, rzuciła się na niego, pozbywając się tym
razem jego ręcznika. Zaczęła całować każdy skrawek jego ciała,
schodząc przy tym coraz niżej. Jednak, gdy doszła odpowiednio
nisko i chciała się zająć jego kuszącym sprzętem, wówczas
rzucił się na nią i wszedł w nią bardzo głęboko. Poruszali się
powoli i spokojnie... tylko przez chwilę. Mocne, zdecydowane ruchy to
zastąpiły, dając obojgu przyjemność nie do opisania.
Nieziemskich uczuć musiał jednak nadejść kiedyś koniec. Zmęczeni
zasnęli wtuleni w siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz